E-mail: info@dojo-starawies.pl
URL: http://karate.pl/inwestycja_dojo_stara_wies.php
GPS: 50°59'50"N 19°59'00"E
Kierując się zasadą popularyzacji dobrych wzorów zarabiania na turystyce, Aktualności Turystyczne z zainteresowaniem przyjęły zaproszenie Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Łódzkiego do odbycia podróży studyjnej do pewnego nader intrygującego miejsca zwanego kolokwialnie „Drugą Japonią”.
Ta nazwa rozbawiła słynącego z poczucia humoru prezydenta Lecha Wałęsę. Jak pamiętamy, były prezydent w czasach transformacji ustrojowej w naszym kraju, wsławił się obietnicą złożoną rodakom, zbudowania w Polsce drugiej Japonii. Mając w pamięci historyczne przyrzeczenie, zaproszony na uroczystość otwarcia ośrodka o tej nazwie w maleńkiej miejscowości Stara Wieś – z chęcią wziął w niej udział. Wszędobylscy fotoreporterzy uwiecznili moment ceremonii: prezydent Wałęsa, jak przystało wojownikowi, czyni zadość rytuałowi ujmując w dłonie katanę - samurajski miecz, potem zaś, przyjmując pozę zdecydowanie bardziej pokojową umieszcza sadzonkę japońskiej wiśni w ogrodzie ozdobnych krzewów.
Koniec z wizualnym brakiem dyscypliny
Aby dotrzeć do Starej Wsi usadowionej na skrawku urokliwego Przedborskiego Parku Krajobrazowego, należy zjechać z „gierkówki”, trasy szybkiego ruchu łączącej Warszawę z Katowicami, i skierować się na Przedbórz. Droga niedaleka. Prowadzi malowniczo wśród lasów. Nim docieramy na miejsce, mijamy kilka zabudowań. Każde o niepowtarzalnej urodzie (jeśli ją ktoś lubi), którą tworzy przepełniony architektonicznym rozgardiaszem, miejscowy folklor budowlany nadający szczególnego wdzięku miejscowościom nad Pilicą w powiecie radomszczańskim.
U celu uderza przyjezdnego radykalna odmiana krajobrazu. Koniec z wizualnym brakiem dyscypliny. Wkraczamy w przestrzeń starannie uporządkowaną. Zespół architektów przeobraził pagórkowate ustronie Wyżyny Przedborskiej przemyślnie wkomponowując weń zespół budynków nawiązujących klimatem do stylu japońskiego. Znaleźliśmy się w granicach Drugiej Japonii. I, nie ukrywamy, przybysza pozytywnie ujmuje wrażenie pierwszych chwil pobytu. W progach nie wita nas wprawdzie - czego moglibyśmy się spodziewać - skośnooki poddany cesarza Akihito hołdujący szczególnie ujmującej dla Europejczyka, przemiłej japońskiej gościnności motenash. Ceremonia powitania w Starej Wsi wraz z towarzyszącymi jej gestami i formułkami towarzyskimi ma przebieg kulturowo nam bliski. Gospodarzem tego terenu jest bowiem nasz krajan. Nie mamy jednak powodu, by okazać choćby cień zawodu. Honory domu czyni wybitna postać świata sportu. Paweł Krzywański, prezes Fundacji Rozwoju Karate Tradycyjnego, były wieloletni wiceprezes Polskiego Związku Karate Tradycyjnego. Należący do tych dwóch organizacji ośrodek, do którego trafiliśmy to Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki „Dojo – Stara Wieś”.
Zbawienny wpływ na łagodzenie dolegliwości kręgosłupa
Aktualności Turystyczne nie zaliczają się co prawda do zdeklarowanych entuzjastów sztuk walki, niemniej jednak stoją po stronie zwolenników aktywności fizycznej, a także łączenia sfer sportu i turystyki. Obiekt powstał z myślą przede wszystkim o grupach uprawiających sport, ale otwarty jest także dla turystów indywidualnych. Oferta musi budzić zainteresowanie szczególnie osób zajmujących się organizacją konferencji, seminariów i firmowych imprez integracyjnych. Ośrodek zapewnia wyjątkowo komfortowe warunki pobytu. Działa przez cały rok. Wyposażony jest w profesjonalną infrastrukturę wymaganą do prowadzenia spotkań biznesowych. I co nie mniej ważne, oferuje wyjątkowo bogatą paletę atrakcji, którymi można wypełnić program towarzyszący realizacji oficjalnych celów spotkania. Gwoździem tegoż programu jest możliwość obserwowania widowiskowego treningu karate na najwyższym poziomie. Ewentualnie zakosztowania jego namiastki osobiście. Ale bez obaw. Kto nie przepada za demonstracją siły, nie wykazuje cech i skłonności do zgłębiania technik stosowania skutecznych bloków, zadawania piorunujących ciosów pięścią i wymierzania miażdżących kopniaków – może zaznać innego rodzaju dobrodziejstwa karate tradycyjnego.
Trening prowadzony pod okiem fachowych instruktorów ma zbawienny wpływ na łagodzenie dolegliwości kręgosłupa, które doskwierają zwłaszcza osobom spędzającym długie godziny w nieruchomym skupieniu przy biurku, resztę zaś czasu w podobnej pozycji, w fotelu auta.
Zgódźmy się, że to ostatnie stwierdzenie może budzić naszą podejrzliwość. Będzie ona tym bardziej uzasadniona, jeśli niedowiarek przywoła dzieła filmowe kręcone w Hongkongu obrazujące skutki stosowania technik karate wobec bliźnich. Widz traci w trakcie emisji rachubę starając się podsumować liczbę ofiar, które z połamanymi kończynami, uszkodzonymi kręgosłupami i rozbitymi głowami powinny trafić na ostry dyżur oddziałów ortopedycznych.
Mówiąc bardziej serio, wątpliwości w tej kwestii rozwiewa opinia ortopedy prof. Tomasza Karskiego z Akademii Medycznej w Lublinie, który stwierdza, że związki pomiędzy ortopedią i karate są innego rodzaju niż przypuszcza laik pobieżnie obeznany z tą dziedziną. „Ortopedia to nauka, która zajmuje się diagnostyką, leczeniem i profilaktyką chorób narządu ruchu u dzieci, młodzieży i u dorosłych. Zajmuje się wadami wrodzonymi, deformacjami i zniekształceniami statycznymi, pourazowymi i pozapalnymi, a także powstałymi w przebiegu dysfunkcji centralnego układu nerwowego.” Jak podkreśla prof. Karski, „karate dbając o harmonię budowy ciała, przez czynne ćwiczenia chroni narząd ruchu przed wieloma schorzeniami i deformacjami. Jest to więc wspólne pole zainteresowania i działania ortopedii i karate.”
A zatem odrzuciwszy cały nieracjonalny sceptycyzm wyniesiony z kina, po solidnej porcji zaordynowanych przez specjalistę dobroczynnych zajęć na sali ćwiczeń, goście ośrodka mogą oddać się przyjemności poznawania innych obszarów kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Uczestniczyć w zajęciach edukujących w kunszcie kaligrafii, przyrządzania sushi, układania ikebany czy tajników parzenia herbaty.
Forsowne ćwiczenia i odprężająca odnowa ciała
Zwiedzanie obiektu rozpoczynamy od Dojo, budynku treningowego o powierzchni dwóch tysięcy metrów kwadratowych. W głównej sali spotykamy wzrok Hidetaki Nishiyamy, legendarnego mistrza i prezesa JKA - Japan Karate Association, który z wielkiego portretu rzuca okiem na wchodzących. Spogląda z surowością na poły dobrotliwą, na poły ojcowską.
Zgodnie z nie znającą wyjątków tradycją, przemieszczamy się boso. Ale nawet gdyby zwolniono nas z tej surowej zasady, ośnieżone buty zostawilibyśmy mimo to przed progiem. Wszystkie pomieszczenia lśnią sterylną czystością. Są tu trzy sale wyłożone podłogą o nietypowych właściwościach i miękkimi matami. Obok zaplecze sanitarne z natryskami, szatnie z podgrzewaną posadzką i wentylowanymi szafkami oraz ofuro, czyli jacuzzi, w którym tuzin wojowników lub po prostu osób spragnionych kąpieli, może jednorazowo zażywać wodnych masaży. Aby wrócić do sił po forsownych ćwiczeniach powinniśmy udać się do budynku odnowy biologicznej. Stwardniałe mięśnie nabiorą elastyczności pod dłońmi masażystów, a gdybyśmy nie daj Bóg nadwyrężyli stawy lub doznali stłuczeń, możemy być pewni, że zajmie się nami fachowy personel medyczny. Lubiący kąpiele parowe znajdą tu saunę wygodnie sąsiadującą z gabinetem, w którym ustawiono leżaki dla szukających odprężenia w pokrzepiającej drzemce. Czując głód możemy tu zamówić co nieco na ząb. Na prawdziwy posiłek udamy się jednak do budynku jadalni. Siadając tradycyjnie za stołem albo na modłę japońską z nogami skrzyżowanymi, może się tu raczyć potrawami tutejszej kuchni jednorazowo stu dwudziestu konsumentów
Tajemnice mnicha Muraty Mokichiego
Do codziennych wydarzeń towarzyskich należy obyczaj spędzania chwil przy filiżance herbaty. Aby jej skosztować i nie uronić zarazem nic z przyjemności uczestniczenia w ceremoniale parzenia napoju, musimy skierować się do pawilonu herbacianego. W zgodzie z tradycją pawilon usytuowany jest w urokliwym ogrodzie, zaś jego wnętrze utrzymane w ascetycznym klimacie. Skomplikowany rytuał towarzyski podnoszący rangę spotkaniom przy herbatce wprowadził, zgodnie z legendą, kolekcjonujący ceramiczne naczynia szogun Ashikaga Yoshimitsu, który wcześniej pozyskał wiedzę na temat sposobów umiejętnego zalewania wrzątkiem herbacianych liści od ospałego mnicha Muraty Mokichiego, walczącego przy pomocy ożywczych wywarów z przyrodzoną sennością.
Spotkanie w gronie przyjaciół dobrze kontynuować przy kominku w apartamencie mieszkalnym. W centrum karate wzniesiono szesnaście takich domów. W każdym z nich znajduje lokum siedem do ośmiu osób. W sypialniach ułożono futony do spania w stylu japońskim, zamontowano również na modłę hotelową obowiązkowy telewizor oraz łącze internetowe. Pokój dzienny posiada taras wychodzący na ogród. Do dyspozycji gości jest aneks kuchenny. Zarówno domy mieszkalne, jak i wszystkie pomieszczenia ośrodka urządzono nadzwyczaj komfortowo łącząc estetykę wnętrz z drobiazgową dbałością w doborze i montażu najdrobniejszych praktycznych detali wyposażenia.
Polska osada w granicach Japonii
Jeśli gość Drugiej Japonii poczuje potrzebę chwilowej zmiany narodowego klimatu lub zapragnie oddechu od dyscyplinującej atmosfery świata zawodników karate, nie musi oddalać się od jej granic. W ich obrębie wybudowano osadę polską ze stajnią i rumakami pod wierzch. Mnogość duktów leśnych wokół i otwartych przestrzeni zachęca do podziwiania okolic czy to z wysokości końskiego grzbietu, czy też z ławeczki bryczek, bądź to z sidełka górskiego roweru. Wiele satysfakcji przyniesie nawet zwykły spacer.
Kierując kroki w stronę nieodległej Pilicy dotrzemy do cypla, na którym zlokalizowano przystań skąd wyruszają z nurtem rzeki spływy kajakowe. To propozycja dla wodniaków. Inna atrakcja czeka ludzi lubiących poruszać się po twardym gruncie, i to możliwie najbardziej wyboistym, najchętniej w pojazdach o napędzie na cztery koła. Kierowcy hołdujący hobby jazdy po wertepach będą mieli zapewnioną dawkę adrenaliny pokonując wytyczany obecnie tor crossowy o długości około 3.5 kilometra przystosowany do wyczynowej jazdy autami terenowymi.
Dewiza oszczędności
W tym miejscu nieobojętna uwaga. Centrum karate nie jest hotelem. Nie oczekujmy więc, że nie umówieni, po prostu pojawimy się z bagażami w recepcji i zapytamy o wolne pokoje oraz o cenę zakwaterowania wraz ze śniadaniem. Nie takie to proste. O tym, w jakiej wysokości kwotę ujrzymy ostatecznie na rachunku, decyduje ustalony wcześniej charakter pobytu i wybór usług. Negocjacje pójdą nam łatwiej, gdy postaramy się zrozumieć sens logiki organizacyjnej, która przyświeca gospodarzom obiektu. Nie wdając się w szczegóły przytoczmy drobny, acz wymowny przykład. O ile korzystanie z wszystkich urządzeń wliczone zostanie w cenę pobytu, o tyle przyjemność ogrzania się przy płonącym kominku będzie nas kosztowała opłatę ekstra. Za metr suchych szczap zapłacimy 27 złotych. Wydatek, pomimo że nie nadszarpnie kieszeni, zachęca do oszczędzania drewna. Zresztą dewiza oszczędności zastosowana została w całym systemie pozwalającym utrzymać właściwą temperaturę pod dachem na powierzchni pięciu tysięcy metrów kwadratowych. Oparto go na solarach oraz wodnych pompach cieplnych. Owo inżynieryjne rozwiązanie pozwala wiele zyskać. Wydatki pochłaniają około 20 procent kwoty, którą należałoby zarezerwować użytkując tradycyjne kotłownie opałowe.
Inwestycja kosztem 50 mln zł
W centrum zainteresowania uczestników naszego zajmującego study tour musiały znaleźć się koszty realizacji tego oryginalnego pomysłu budowy tak odmiennego od innych ośrodka sportowego, którego funkcje rozszerzono o infrastrukturę turystyczną. Oczywiście ze zrozumiałym zaciekawieniem czekaliśmy również na odpowiedź o źródła finansowania.
– Odpowiednie środki zgromadzone zostały w wyniku starań Polskiego Związku Karate Tradycyjnego oraz Fundacji Rozwoju Karate Tradycyjnego. Ukończona w roku 2010 inwestycja pochłonęła około pięćdziesięciu milionów złotych – mówi prezes Paweł Krzywański. – W części, na wysokość budżetu złożyło się dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki pochodzące z funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, czyli z dopłat do gier liczbowych, w części zaś wsparcie finansowe rządu japońskiego oraz wpłaty od sponsorów. Jak uzupełnia prezes Krzywański, kwota zaksięgowana po stronie „wydatki” byłaby wyższa od podanej na wstępie, gdyby nie wkład pracy własnej członków związku, którzy spędzili - by posłużyć się zwrotem z języka fachowego - wiele „roboczogodzin” na tym rozległym placu budowy. Aby nazwać rzecz precyzyjniej, uzupełnijmy, iż pomysł i jego realizacja są wspólnym dziełem środowiska, które spaja „dążenie do rozwoju fizycznego i duchowego oraz osiąganie kolejnych celów poprzez doskonalenie technik opracowanych przez mistrzów karate tradycyjnego”. Skuteczność owej wzniosłej filozofii znalazła potwierdzenie w praktycznym procesie inwestycyjnym
Pozytywny finał porażki
Wizja budowy ośrodka nakreślona została po mistrzostwach Europy karate tradycyjnego zorganizowanych w Łodzi w roku 1992. Włodzimierz Kwieciński, prezes Polskiego Związku Karate Tradycyjnego przedstawił ją ówczesnym włodarzom miasta, którzy przyklasnęli zamiarowi obiecując wskazanie odpowiedniej działki. Ich następcy nie odżegnywali się od stanowiska poprzedników, ale deklaracje powtarzane przez wiele lat, nie szły w parze z gotowością do podjęcia wiążących decyzji. Zahartowani w walce karatecy, niezłomni w dążenia do celu, napotkali na efektywny blok defensywny, jakim okazała urzędnicza bierność. W tym starciu polegli z kretesem. Ale dziś możemy uznać, że konsekwencje porażki mają pozytywny finał. Obecna lokalizacja - niedaleko metropolii, choć mimo wszystko wystarczająco z dala od niej - podnosi atrakcyjność obiektu.
Fundacja Rozwoju Karate Tradycyjnego dokonała zakupu gruntu w Starej Wsi w roku 1998. Poparł tę decyzję mistrz Hidetaka Nishiyama, który uległ urokowi terenu i co roku zjawiał się w Polsce, aby śledzić postępy budowy. Niestety, zabrakło go na uroczystym otwarciu. Odszedł dwa lata wcześniej, nie widząc końcowego dzieła swoich uczniów – wzniesionego obiektu, którego plany powstały w Biurze Projektowym Jerzy Lutomski przy udziale architektów Bożeny i Jacka Ferdzynów. O połączenie poszczególnych elementów w harmonijną całość dbało Studio Autorskie Chróścielewski Włodarczyk, którzy są wykładowcami Akademii Sztuk Pięknych oraz naturalnie trenującymi karate.
- Zgodnie z porozumieniem fundacja i Polski Związek Karate Tradycyjnego będą administrować obiektem przez trzydzieści lat od daty oddania go do użytku. Mam nadzieję, że nasi następcy będą kontynuowali to, co rozpoczęliśmy – mówi prezes Paweł Krzywański. – Uznamy, że nasza inwestycja była właściwa, jeśli uda się nam realizować przede wszystkim nasze cele statutowe. Ośrodek nie działa na zasadzie podmiotu komercyjnego, lecz szkoły. Niemniej jednak jego utrzymanie sporo kosztuje, stąd oferta związana z turystyką biznesową, organizacją konferencji, imprez firmowych i pobytu klientów indywidualnych.
Wielobój konferencyjny rośnie w cenę
Nowy ośrodek nie musiał czekać na gości. Pierwsze grupy zameldowały się wkrótce po zakończeniu pierwszego etapu inwestycji. Niedługo zaś po tym, gdy ekipy sprzątające opuściły teren, zaludnili go zawodnicy z osiemnastu krajów biorący udział w międzynarodowym zgrupowaniu. W głównej sali Dojo podjęło wspólny trening 350 karateków. Podczas naszego pobytu w ramach study tour z pomieszczeń nie korzysta żadna z grup zawodników. Stąpając po miękkich matach mogliśmy sobie jednak z łatwością wyobrazić zarówno karateków wymierzających precyzyjne razy, jak i przedstawicieli innych dyscyplin. Choćby uczestników konferencji. Ci muszą być niemal równie twardzi. Wytrwanie w pozycji siedzącej przez niekończące się godziny, wymaga żelaznej kondycji i zaprawy fizycznej. Zachowanie skupienia - siły woli. Ta prawda staje się podstawą działania rzeszy specjalistów zajmujących się organizacją konferencji. Wyciągają z niej wnioski. Jeśli pragną zachować pozycję liczących się graczy na wymagającym rynku turystyki biznesowej, muszą dostosować się do jego praw. Te zaś mówią jasno. W cenie przestały być monotonne nasiadówki pogłębiające dolegliwości kręgosłupa. Wzięcie mają urozmaicone imprezy. Swego rodzaju wielobój konferencyjny. W atrakcyjnym otoczeniu i ze zróżnicowanym programem. Układając plan pobytu nie można pominąć zajęć pozwalających na rozruszanie kości. W lipcu w Starej Wsi, w spotykaniu firmowym proporcjonalnie łączącym wysiłek intelektualny z aktywnością ruchową, weźmie udział grupa licząca około siedmiuset osób
Zbigniew Frączyk, dyrektor ROTWŁ: - Uruchomienie ośrodka...Więcej
Dobra koniunktura dla ludzi z inwencją
- Uruchomienie ośrodka ożywiło okolicę. Otworzyło przed mieszkańcami szansę włączenia się w gospodarczy nurt usług turystycznych – mówi Zbigniew Frączyk, dyrektor Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Łódzkiego. - Wiele osób już z niej skorzystało. Rozwija się agroturystyczna baza noclegowa. Ale nie tylko. Trwa dobra koniunktura dla tych, którzy aspirują do czegoś więcej. Wykazują dozę inwencji. Pomysłowość popłaca. Jeden z właścicieli agrogospodarstwa świeci sąsiadom przykładem. W cuglach wygrał przetargi na świadczenie usług pralniczych. Ośrodek nie ma pralni, a jednym z silnych wyróżników budowanej marki jest odwołanie się między innymi do tej cechy kultury japońskiej, jaką jest rygorystyczne przestrzeganie zasad czystości i higieny osobistej. Pralnia po sąsiedzku gwarantuje dobry interes, dając zatrudnienie całej rodzinie.
W miarę upływu czasu centrum karate z infrastrukturą sportową, częścią hotelową, gastronomiczną i rozwijającą się ofertą rekreacyjną będzie stawało się coraz bardziej cenionym pracodawcą w rejonie, gdzie o pracę nie jest łatwo. - Z wyjątkiem wysoko wykwalifikowanej kadry kierowniczej, personel wywodzi się, i tak pozostanie w przyszłości, z bliższych i odleglejszych wsi – wyjaśnia prezes Paweł Krzywański. - Tutejsi niewykwalifikowani pracownicy po przejściu intensywnego procesu szkolenia zawodowego zdobywają profesjonalne umiejętności, identyfikują się zarazem z tradycją kultury bycia stron rodzinnych i łatwo wchodzą w rolę gospodarzy gościnnie podejmujących u siebie podróżnych.
"Ustawiliśmy poprzeczkę bardzo wysoko"
– Dążymy do nadania temu miejscu cech unikatowości w skali światowej. Ustawiliśmy poprzeczkę bardzo wysoko. Nie chcemy być porównywani z innymi obiektami w tej kategorii. Raczej pozostać wzorem dla samych siebie. Tym bardziej, że konkurencja w tej dziedzinie z roku na rok się zaostrza. Przybywa dobrze wyposażonych obiektów spełniających wysokie wymagania klientów biznesowych. Presja związana z podnoszeniem standardu ma jednak dobrą stronę. Wzmacnia potencjał polskiej branży turystycznej. Tym samym sytuuje nasz kraj w coraz lepszej pozycji na rynku usług w Europie. Poszerza nasze możliwości działań promocyjnych – wyjaśnia prezes Krzywański.
Do tej pory promocja Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki ograniczała się do związków sportowych. To jednak się zmieni. W tym celu nawiązana została współpraca z Biurem Kongresów i Konferencji Polskiej Organizacji Turystycznej. Oferta ośrodka będzie obecna w akcjach promocyjnych podejmowanych przez Convention Bureau of Poland. Na początek włączona została do nowego katalogu „Największe atrakcje turystyczne Łodzi i regionu łódzkiego” wydanego staraniem ROT. - Złożyliśmy deklarację uczestnictwa w najważniejszych międzynarodowych targach biznesowych w ramach stoiska narodowego. Wysoko też oceniam możliwość bezpośredniej konsultacji z Convention Bureau of Poland, pomagających w dostosowaniu metod promocji do specyfiki branży konferencyjnej – mówi prezes Fundacji Rozwoju Karate Tradycyjnego.
Opuszczając drugą Japonię widzimy, że prace wykończeniowe i upiększające nadal trwają. Wiele z nich trwa i trwać będzie. Na przykład pielęgnacja ogrodów japońskich non stop wiązać będzie ogrodnika nieustającego w modelowaniu kunsztownej kompozycji wypielęgnowanych roślin. Utrzymanie standardu centrum sportowego na obecnym wysokim poziomie elitarnego ośrodka wypoczynkowego oraz poszarzanie oferty urozmaicającej pobyt, z pewnością przysporzy ośrodkowi renomy w branży konferencyjnej, a być może skłoni do przyjazdu także turystów indywidualnych. Na razie zjawiają się osoby o znanych nazwiskach. Spędzają tu czas dyskretnie, komfortowo, i co nie zaskakuje – trenując karate